MG Dartius Sesja nr#?? :"FEAR"

Dartius

*Wszyscy podążyli za zakrwawionym jegomościem. Szybko otworzywszy bramę wskazał korytarz na prawo*Tamtędy....*dowódca stanął zarazo obok niego* Nie! Musimy dojść do zbrojowni i zabrać cięższy ekwipunek, by pozbyć się tego czegoś!*rzucił nieźle wkurzony* Nie możemy dopuścić by wyszedł stąd żywy!* wszyscy żołnierze poparli go. Tamten jednak pokręcił głową*Nieeee...tego nie da się zniszczyć*odrzekł pokracznie*musimy stąd uciekać! Szybko póki zajęty jest bramą*prześlizgnął się obok dowódcy i już miał ruszyć w prawo, lecz twarda, żołnierska ręka powstrzymała go od tego* idziemy do zbrojowni. Wszyscy! Teraz* warknął wściekle i popchnął gościa w lewy korytarz* Idziesz pierwszy.....

Mysz

*KURWA!!!* Dowódco a może tak go posłuchamy? Bo widzi dowódca... jak dowódca myśli? Facet przeżył to coś więc... ale zaraz... Koleś jak tu przeżyłeś? Skoro nas prowadzisz do ucieczki to czemu sam wcześniej nie uciekłeś? *wycelowałem w jego głowę*

Anfarius

Powoli zdjąłem snajperkę z ramienia, przyłożyłem do ramienia i wycelowałem w głowę dowódcy. Jeśli jest to możliwe, staje plecami do Myszy. Typowa "formacja"... zawsze daje efekty*Dobra ludzie... najpierw wysłuchamy tego gościa... tutaj, teraz! A potem zastanawiamy się co robić*kwituje moją wypowiedź miłym dla ucha*Kurwa*

Dartius

*Obszarpaniec zaczął się trząść na widok wycelowanego w jego stronę pistolety. W momencie stracił przytomność i osunął się na ziemię* Heh jaki cykor. I on przetrwał w tej bazie tydzień? Chyba musiał siedzieć zamknięty w jakiejś skrzyni przez większość czasu* rzucił dowódca żołnierzy patrząc na nieprzytomnego. żołnierze nieco zamotali się, w rozumowaniu ale przytaknęli wyższemu stopniem. Chodźcie idziemy*rzekł i machnął ręką jeden z wojskowych. W tym samym momencie, umorusane krwią nieprzytomne ciało drgnęło gwałtownie. Zaraz po tym impulsywnie wstało. Pochylona głowa i opadnięte ręce dawały efekt jakby postać była kukłą. Nienaturalnie szybko postać przemieściła się w pobliże kapitana i wyciągnęła mu nóż za pazuchy. Wnętrzności kapitana gęsto rozsypały się po okolicy. Zaraz potem padł czarnuch. Z rozszerzonymi źrenicami i rozwartą gębą zastygł na podłodze wpatrzony w wydostającą się z niego krew. Pozostali dwaj stanowili już tylko formalność. Gdy osunęli się na podłogę niczym nie różnili się od pozostałych, znajdujących się w tej bazie zwłok. Nóż dowódcy zatrzymał się dopiero przy gardle Myszy* Odłóż spluwę chłopcze bo się jeszcze postrzelisz.*rozległ się ciężki nieco chrapliwy głos z zakrwawionej postaci* Chyba, że chcesz skończyć jak tamci panowie?......

Mysz

*pistolet w tym samym momencie sam poleciał na ziemie a moje ręce powędrowały na boki tak jeno by widział że nic zamiaru robić nie mam... ale no wiedziałem kurwa... wiedziałem że coś jest nie tak... popuścił bym gdybym miał czym*Dlaczego?Jeno zdołałem wyjęknąć... teraz i człowiek wrogiem i nie wiadomo komu ufać... wcześniej maszyny a teraz człowiek albo chuj wie co wywarło na myszy nie zbyt miłe wrażenie*

Anfarius

Popatrzyłem z zakłopotaniem na ciała, potem drapiąc się po potylicy zwróciłem się do napastnika*Co to kurwa miało być?*Byłem zdziwiony, po chwili dodałem z lekkim uśmiechem*Ja też go nie lubiłem*wskazałem głową ciało dowódca*Żałuje tylko, że nie dałeś mi go zabić... szkoda.. szkoda...*Łup, łup, raz po raz kopie zmasakrowane już ciało murzyna*Ja naprawdę...*Łup*...Nie lubię...*Łup*...Czarnuchów!*Łup!

Nie jestem rasistą, niej jestem rasistą - próbuje przekonać sam siebie.

Dartius

*Nóż zawirował w powietrzu i zniknął w rękawie jegomościa. Bez słowa zabrał broń kapitana i całą dostępną amunicję do niej. Chowając dwa magazynki do M4A1 w kieszeń, a broń na ramieniu zawieszając. Ze zwłok wyciągnął również data dysk, który również został schowany* Nie traćmy czasu.*rzucił zaglądając do pomieszczenia z którego przed chwilą was wyprowadził.* Zaraz tu będzie. Tymi pukawkami go nie załatwimy, a z tego, co widzę mieliście sprawdzić tylko co się stało. Najlepiej będzie jak wyniesiemy się stąd.*Truchtem ruszył skręcając w prawo i w głąb korytarzy się zapuszczając*

Mysz

*z deszczu kurwa pod rynnę... nie to nie może tak sie potoczyć.. zdechniemy.. a ja nie jeździłem mustangiem.. nosz kurwa... chwytam upuszczonego glocka i biegnę za facetem bo cóż miałem robić?*

Anfarius

Nie jestem rasistą - nadal powtarzam w duchu. Dreptać począłem spokojnie za nowymi kolegami, sam tu nie zostanę. Broń mą przewiesiłem przez ramię, by me ręce wole były. Ziewnięcie potężne wyrwało się z moich ust które pospiesznie zakryłem*Idziemy*Szepnąłem cicho.

Dartius

*Lawirując w labiryncie krętych dróg i pomieszczeń docieracie wreszcie do upragnionej windy. Mysz impulsywnie zaczyna naciskać guzik. Rozlega się znane już wam brzęczenie które okazuje się być teraz miłe dla ucha. Nie trzeba było długo czekać by winda pojawiła się przed wami. Wszyscy wsiadacie i jedziecie w górę. "Powierzchnia" Myślicie oboje nie mogąc się doczekać zatrzymania windy. Oboje wyskakujecie jak z procy gdy kraty zostały rozsunięte. Wydostając się wreszcie z betonowego więzienia oboje ale przede wszystkim Mysz miał ochotę ucałować ziemię. Obok was przechodzi trzeci który z ulgą w oczach spogląda w dal. Na przeciw was idzie znany już człowiek ze stalową "rączką"*

Mysz

*przytuliłem się do ziemi i ucałowałem ziemię o tak... A tego metalowego tam to ja chyba zastrzelę zresztą ja pierdole co tu się w ogóle dzieje?! Wstaje pośpiesznie i rzucam setką pytań... i dopowiedzi*Facet wiesz co tam znaleźliśmy?! Setka trupów łuske napierdalania i wielkie coś tak wielkie i to strzelało i udadło nam sie uciec a potem pojawił się ten tutaj! I fru skad on sie wzioł i bach trach i...

Anfarius

Oczy mam otwarte szeroko, pojawiają się łzy*Ja pierdole! Wreszcie ziemia!*Dopiero po chwili zauważam "rączkę" i z zaciekawieniem wysłuchuje chaotycznej przemowy Myszy*...i oto jesteśmy... i mamy taki dysk... takie coś dziwnego*Próbuje utrzymać chaotyczny styl wypowiedzi myszy.

Dartius

Taaaaaa*rzucił zachlapany krwią gość i spojrzał na zbliżającą sie postać. Ruszył do niego i razem na bok odeszli. Przez chwilę ze sobą rozmawiali co jakiś czas patrząc w Waszą stronę. Wreszcie po jakimś czasie wrócili oboje i odezwał się człowiek który zlecił wam to zadanie* Widzę, że spisaliście się......nawet dobrze. Trochę szkoda tamtych żołnierzy ale cóż dostali rozkaz i nie wykonali go. Ale zapomnijmy o nich. Mam dla was ofertę. Chciałbym, żebyście zostali najemnikami. Oczywiście nie byle kogo. Chodzi o to że my z Posterunku nie mamy na tyle ludzi by można byłoby ich poświęcać tu czy gdzie indziej i dlatego potrzebuję najlepszych jakich tylko znajdę. A w Was widzę wielki potencjał. Co wy na to?*spytał opuszczając nieco ciemne okularki i patrząc na was brązowymi oczami*

Mysz

*oczy mi się rozszerzyły i z miną mówiącą "OCHUJAŁEŚ?!" rzuciłem*Ja w to bynajmniej nie wchodzę! Myślałem że posram się tam ze strachu! Popuściłem i w ogóle, jezusie czy ja wyglądam na żołnierza?! Facet jestem mechanikiem! *wyciągam klucz francuski i w pozycji jakbym coś odkręcał wykręcam kilka śrub w powietrzu wyimaginowanego silnika* Ja jestem od brudy, spalin oleju i smaru.. nie od strzelanie krwi i.. jezusie... nie nie nie... ja wracam do Detroit!

Anfarius

*A ja...*Zaczynam z śmiertelnie poważną miną*...wchodzę! Nawet jeśli robota ma się wiązać z chodzeniem po takich zasranych tunelach!*Wybucham śmiechem*Może się nawet pozbędę klaustrofobii...*