MG Anfarius | Wspomnienia Stevena | Sesja #1 *Mrok*

Anfarius

Kolejny dzień na parzącym plecy słoneczku. Droga przez kontynent nie jest wcale taka prosta, jak mówił ci Alberto. Ciapło w dzień, zimno w nocy i jeszcze nei ma co jesć. Snujesz się od osady do osady, wędrujesz na wschód. Dnia pewnego natrafiłes na kolejną osade, wyglądającą tak jak inne. Droga, a po obu stronach drogi drewniane domki. Jedyną charakterystyczną cechą była góra, samotna góra po srodku pustyni. W zboczu góry natomiast - tunel*Kopalnia McCluskey*Głosił szyld nad tunelem.

Banderas

Chwytam się z brzuch.. "Cholera.. burczy jakby mi tam.. cholera, ale burczy" Rozglądam się, czy nie ma kogoś na widoku

Anfarius

Pusto, jak okiem sięgnąć. Wszystkie budynki w wiosce wyglądają podobnie, wyróżniają się tylko trzy. Pierwszy, bardzo duży, piętrowy to Salon, czyli knajpa. Drugi to malutki budyneczek opatrzony szyldem*Market*A trzeci, jako jedyny budynek z kamienia opatrzony jest szyldem*Szeryf*Kurwa! Czy to nie wygląda jak dziki zachód z przedwojennych bajek?

Banderas

"Kurwa! To wygląda jak dziki zachód z przedwojennych bajek!" Niewiele myśląc wchodzę do Salonu

Anfarius

W srodku było pusto. Jedynie za szynkwasem krzątała się istota mająca być barmanem. Mężczyzna był niski, ale straszliwie chudy. Ubrania wisiały na nim jak na strachu na wróble. Czyscił kufle brudną szmatką. Gdy cię zobaczył burknął tlyko cos pod nosem.

Banderas

Rozglądam się po barze, poprawiam kurtke i pewnym krokiem podchodzę do baru i odzywam się swoim nieco zawadiackim tonem"iHola amigo! Powiedz mi, czy będziesz na tyle gościnny i uraczy zgłodniałego viajero jakimś posiłekiem?.." Przyglądam się mu i po sekundzie przemyślenia "Ewentualnie powiedz, czy można tu jakoś zarobić?"

Anfarius

Barman odbórknął cos w odpowiedzi i podał na lade talerz z czyms, co wyglądło jak trzy kulki mięsa maczane w brudnej wodzie. Chudym palcem wskazał ci stolik przy oknie.

Dostrzegłes chytry usmiech na jego twarzy, a może to tylko tik.

Banderas

Podnoszę talerz i dokładnie oglądam oraz obwąchuję "potrawę". Następnie patrzę się znad trzymanego talerza w stronę wskazanego stolika "...Coś jest chyba nie tak...". Ruszam trochę wolniejszym krokiem do stolika.

Anfarius

Barman burknął cos jeszcze widząc jak obwączujesz mięsko po czym wrócił do swojego poprzedniego zajęcia. Nic nie wydało ci się podejżane, chyba, że za podejrzane uznasz fakt, iż wskazany ci stolik i krzesło były chyba najbardziej wysłóżone w całym lokalu a na oparciu krzesła wyskrobany został, wprawną ręką, rewolwer.

Banderas

"Dobra Steven, wyluzuj.. Nie jesteś w Vegas.. tutaj nie chcą cię zabić za mówienie po hiszpańsku" Siadam do stolika i obserwuję to lokal, to patrzę się przez okno podczas spożywania posiłku "Udam się do szeryfa, może u niego trochę zarobię.. iPuta madre! To nie jest takie paskudne jak wygląda!"

Anfarius

Rzeczywiscie, mięsko było naprawdę dobre, natomiast wygląd skutecznie odstraszał.

Nie zauważyłes go. Widziałes tylko, jak chudy barman-niemowa wytrzeszcza gały, by po chwili wrócić do swojego nautralnego wyrazu twarzy. Chytry usmieszek znowu wyrósł na jego twarzy. Usłyszałes tylko dźwięk odbezpieczanej broni. Tuż nad twoim uchem. Nie spanikowałes od razu. Dźwięk, jaki wydała broń był charakterystyczny dla rewolwerów magnum, po tymże dźwięku poznałes także, że broń była utrzymywana w idealnym stanie. Dopiero po paru sekundach zdałes sobie sprawe z sytuacji. Obok ciebie stał wysoki na przeszło sto osiemdziesiąt centymetrów, niezbyt szeroki facet w kowbojskim wdzinku. Może nawet bys się zasmiał z kurtki z frendzlami i kapelusza z rondem gdyby nie fakt, że lufa Magnum była tuż przy twojej skroni*To moje miejsce*Warknął przez zacisnięte zęby kowboj*Spierdalaj stąd ile sił masz w sobie, mięczaku! To miejsce Ricka!*Chudy barman zasmiał się.

Banderas

"Spokojnie hombre" Mówię nie odwracając głowy "Rick powiadasz, a kim jest ten Rick?" Powoli i nie pozornie skrzyżowałem ręcę, aby mieć prawą dłoń blisko DesertEagle'a

Anfarius

Kowboj zmrużył lekko oczy*Rick to najlepszy kowboj w tym stanie! Jego rewolwer jest szybszy od maszyn! Rick zaraz cię zabije! Rick liczy do trzech!*Dopiero teraz zorientowałes się, że kowboj mówi o osbie w... trzeciej osobie. Naprawde, dziwni są ci wioskowi ludzie*Raz...*Zaczął odliczać.

Banderas

"Kurwa.. wolę nie sprawdzać jego szybkości.." Zrezygnowałem ze skrzyżowanych rąk i lekko podniosłem je na poziom twarzy, aby pokazać że nie mam broni, po czym wstaję "Proszę.. nie wiedziałem, że jest to miejsce tak znakomitej persony" mam nadzieję że nie wyczuł ironii..

Anfarius

Rewolwerowciec schował broń do kabury i usiadł na zwolnionym miejscu*Wypierdalaj! ale już!*Krzyknął, a warga lekko mu drgała. Barman, po obejrzeniu całej scenki szybko zabrał kolejny talerz z mięskiem i podał go Rick'owi. Zauważyłes drewnianą protezę prawej nogi i napis*Wygramy dla Ciebie*na tejże protezie.