Mysz
MG
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Detroit
|
Wysłany: Pon 1:28, 04 Lut 2008 Temat postu: MG Anfarius | Kampania Myszy #1| Sesja #8 "Dr.Collins&q |
|
Budzę się... Straszliwy ból w prawej ręce... lewa noga także i... i pobliże serca... Gdzie ja jestem. Coś mnie oślepia... Widzę.. Co to kurwa?! Twarz... Twarz w połowie ludzka w połowie zasłonięta metalową płytką i dziwnym czerwonym cybernetycznym okiem. Bląd włosy oplatały postać... To Kruk... Co oni mu zrobili? Co się tutaj stało. Próbuję spojrzeć na cokolwiek. Rany są cięte głębokie... Duża dziesięcio centymetrowa rana na ręce taka sama na nodze i mała około pięcio na klatce... co Oni mi chcą zrobić gdzie ja jestem?! – Kruk to Ty?!
Maszyna odchyliła się i oddaliła.. to był kruk.. z swoim tułowiem jednak.. poruszał się na pajęczych mechanicznych nogach... – Co Ci skurwiele Ci zrobili?!
- Dałem mu nowe życie... Jakie dam I Tobie... – skadś znam ten głos.. Próbuję się obrócić i widzę to... To doktor Collins... jego klatka piersiowa I twarz wbudowana w wielki metalowy elektroniczny głaz wysoki na dobre pięć metrów a szeroki na około dziesięć… Przerażenie...
-Coś Ty mu zrobił!?
- Widzisz dałem lepsze życie... teraz w naszych czasach nie ma sensu walczyć z molochem... a jeśli nie masz sił by wygrać.. przyłącz się do nich...
- Pierdolony psycholu!! – Próbuję wstać z łóżka a efektem jest tylko upadek na ziemięi przeszywający bół. Krzyk.. rozległ się po całej jaskini. Zaraz za mną pojawia się kolejna maszyna....
- Poznaj Seta v 2.0 Lekko ulepszony... – obracam się i widzę przyjaciela... To zwykły on tylko że... jego twarz.. nie wyraża nic.. a jego prawa ręka to dziwny karabin maszynowy...- Coś Ty im zrobił sukinsynu?! – krzyczę i zaczynał łkać... nerwy nie pozwoliły.. .Jednak to nie koniec... po prawej stronie całej konstrukcji pojawia się mechaniczne łoże... na którym leży Tia... Wielkie mechaniczne ręce wraz z skalpelami poczynają się zbliżać... cięcie... Tia zaczyna krzyczeć... operacja żywcem... Panikuje? Nie... ja łkam jak zbity pies i czołgam się w stronę Tii. Dwa cyborgi łapią mnie i wloką do stołu operacyjnego.
- Widzisz chłopcze... za niedługo do nas dołączy.. także i Ty... Nie masz sensu walczyć...
- Tak nie można! Ja nie chce walczyć z molochem nie chce się z nim jednać chce normalnie żyć! Co z Tymi którzy chcą normalnie żyć? – Ojciec zawsze mi mówił „ Nie pchaj się na front ale jeśli wróg zapuka do Twoich drzwi... zrób tak by nie zapukał do żadnych innych” Nie mogę ot tak się poddać – Kruk!! Obudź się!! Set!! Ratuj!! SET OBUDŹ SIĘ!!! TO JA MYSZ!!
- Nie ma poco krzyczeć są w pełni pod moją kontrolą... są maszynami tak jak i ona – Tia została otwarta w pełni przez mechaniczne ramie... w Pewnym momencie... Set... zaczyna wariować - Lody pistacjowe i mecz koszykówki w Los Angeles! zaczyna się kręcić, smartowy karabin wycelowany jest w kamienne sklepienie. Collinsowi udaje się nad nim zapanować. Kruk nie reaguje na krzyki. Set znowu odzyskuje świadomość i zaczyna strzelać na oślep. Bredzi cos o lodach. Collins krzyczy, nie może zapanować nad cyborgiem.
- Mątwy!! – Krzyknął Collin a z sufitu zleciało kilka mątw wprost na seta rozszarpując go na kawałki które poleciały w wszelakie kierunki skutecznie zabarwiając wszystek w czerwień. Przeczołgałem się z Tią za zepsute łóżko krzycząc - KRUK RATUJ!!! - a on wcale nie biegł na ratunek.. był już tylko maszyną.. Na szczęście zastawił drogę rozpędzonym mątwą które to właśnie pędziły w stronę Dwojgu. Rozbryzgały Kruka na samej myszy... Chłopak przerażony popatrzył na krew i metalową płytkę z okien tocząca się obok niego.. jeszcze elektroniczne czerwone oko spojrzało nań nim zgasło.. Tysiace oczy mechanicznych ośmiornic spojrzało w jego stronę gdy nagle. Kompletna cisz ai niebieska fala uderzeniowa. Wielki pisk pomieszany z elektromagnetycznym zgrzytem. To magnetyczna fala uderzeniowa.. Mątwy padły a Collins zemdlał. Uszy myszy poczęły krwawić. Skutecznie go ogłuszając. To jak wybuch granatu z odległości metrów pięciu.. jeden wielki pisk.. Tylko chwyciłem się za uszy.. poczeło się wszytko walić... Mysz pozbieraj się nie możesz zginąć.. Wstaję i w szoku nie zwarzam na rany. Biorę Tie która teraz zemdlała. Brnę utykając jak najszybciej przez jaskinię. Jeden z opadajacych kamieni ropzcina mi plecy jednak na tyle lekko by móc iść dalej. W Tunelu widzę postać.. To Dick... – Lody pistacjowe!
- Ty nie jesteś Dick.. Kim jesteś do cholery!! – miałem plan.. żeby tylko runąć na niego.. mógł być maszyną... – Mysz To Ja Dick Przed... przed tym ućpałem się z setem tornado.. spotkaliśmy się w śnie! Powiedział mi co jest a teraz... widzisz to urządzenie? – Mężczyzna pokazuje dziwny akumulator z czerwonym guzikiem i kilkoma pokrętłami – To wyzwala energie elektromagnetyczną która jest w stanie zniszczyć maszyny... Walnąłem słąbą dawką i ucierpiałeś jednak by zabić to molochowe ścierwo muszę jebnąć z całej siły.. Dawka śmiertelna dla człowieka... – Zakończył powoli ale zaraz coś mi się nie godzi... czyli on będzie musiał... – Dick...
- Widzisz mysz...zrób coś dla mnie bracie, Powiedz Tii.. powiedz jej że ją kochałem.. – No i znów nie wytrzymałem.. .łkałem jak małe szczenię któremu zabrano matkę ojca i braci... Przytaknąłem jeno.. wiedziałem że musi to zrobić... szybko wybiegłem już zaczęła się ewakuacja helikopter medyczny... mało czasu.. Tia może odejść... Zapakowałem ją do helikoptera...
Tia... Pamiętam jak próbowałem Ci zaimponować... nie zauważałaś mnie... a mimo wszystko mówiłaś że jestem słodki... – Dick przechodził mówiąc sam do siebie między zgliszczami jaskini która w każdym momencie mogła się zawalić. Przeszedł obok zwłok Seta. – Set... A on nabijał się ze mnie zawsze... z moich podchodów... – Doszedł do łózka i pozostałości po kruku – A Ty przyjacielu... mówiłeś bym jej nie tknął nawet palcem.. a ona... ona lubiła mnie... – W tym momencie Collins obudził się... – Dick... pierdolony ćpunie... to nie koniec... mątwy zaraz się obudzą... nie macie szans z nami tworem idealnym...
- Nie mamy szans? Twór idealny? Ludzie to maszyny idealne... posiadamy uczucia... – W tym momencie obrócił się i spojrzał w sufit jakby to chciał dojrzeć gwiazd. Uśmiechnął się i rzekł – Dobranoc Tia...
Helikopter dostał małych zwirowań powietrza a na choryzoncie pobłysneło od wielkiego wyładowania elektro magnetycznego.. po chwili sytuacja ustabilizowała się... Czekała nas długa podróż.. operacja Tii i szycie moich ran...
Siedziałem z pustym wzrokiem oparty o metalową sciankę helikoptera... Tia obudziła się... nie pamiętała nic... – Co.. co się stało? – Wybełkotała... Mysz.. wstał... gdyby mógł uronił by pewnie łze jednak wypłukał się z jakich kolwiek uczuć. Zwrócił się do medyka – Proszę dać środek uspokajający przyda się.. – Medyk nie wiedział co zrobić i nim zdążył cokolwiek zrobić – Co myślisz o Dicku? – Zapytał. – Jest miły.. jutro mamy mały spacer i obwód na około bazy a co się stało dlaczego lecimy? Gdzie jesteśmy?
- Dr. Colins okazał się Maszyną molocha. Przeszedł na jego stronę.. zamienił set ai kruka w maszyny.. w całym zamieszaniu mieli zamienić tez nas... resztki człowieczeństwa w Secie uratowały nas... Potem wywlokłem nas z Stamtąd.. Dick by zabić Collinsa i maszyny.. poświęcił się.. kazał przekazać.. że Cie kochał... – Wstałem i usiadłem powrotem na swoim miejscu.. jak maszyna... wypłukany z uczuć.. ta noc odbiła się głęboko na psychice młodego myszy... Tia krzyczała płakała nei mogła uwierzyć... on nie słuchał... siedział przy ściance i patrzył przed siebie głaskając po głowie Igora...
Deszcz głucho stukał o poszycie helikoptera
Opisane wielce skrótowo.. Sesja została dziwnym trafem usunięta.. zarobione za nią w sumie 850 expa za zakończenia kampanii i za masę zdanych testów... Wielka szkoda że znikła.. to chyba najlepsza jaką udało nam się odegrać z anfem..
Post został pochwalony 0 razy
|
|