Anfarius
MG
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wolna Republika Tornado
|
Wysłany: Sob 23:36, 11 Sie 2007 Temat postu: Komandosi |
|
Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Ten ból i cierpienie prześladują mnie każdej nocy. To była moja pierwsza i ostatnia misja jako Komandosa U.S. Było to na początku wojny, ludzie jeszcze nie do końca wiedzieli, co to Moloch. Nasza pięcioosobowa drużyna została wysłana do obrony jakiejś elektrowni niedaleko Seattle. Zostaliśmy zrzuceni z samolotu i wylądowaliśmy niedaleko. To było prawdziwe pasmo nieszczęść. Po pierwsze okazało się, że radio nie działa. Po drugie szybko skończyły nam się zapasy. A Molocha jak nie było, tak nie ma. I nagle, piątego dnia przymusowej głodówki rozpętało się piekło. Ja i mój kumpel - John mieliśmy wartę. Reszta spała sobie smacznie. Pierwsze usłyszeliśmy jakieś szumy i piski. Nie podejrzewaliśmy, co się do nas zbliża. Zorientowałem się dopiero, gdy coś przecięło Johna na pół. Szybko odwróciłem się i zobaczyłem Mątwę. Potwór, prawdziwy potwór. Osiem macek z różnymi śmiercionośnymi zakończeniami i wielki tułów z milionem czerwonych ślepi. Instynktownie wystrzeliłem w potwora całą serię z mojego AK. Maszyna cofnęła się, z tułowia zaczęły sypać się iskry. Zacząłem biec w stronę jakiegoś ukrycia po drodze przeładowując AK. Na drodze stanęły mi jeszcze trzy maszyny. Poszedł następny magazynek a żadna z maszyn nie padła. Dołączyła do mnie reszta osób. Wybuch granatu i wielka eksplozja. Jedna maszyna zaliczona. Klucze między ruinami elektrowni uciekając przed piłami maszyn. Nagle widzę przed sobą Petera i maszynę stojącą tuż przed nim. Widok jak z horroru gdy wielkie tarczowe piły rozsmarowały Petera po mnie i okolicznych ścianach i podłodze. W końcu przestałem uciekać, odwróciłem się i przydusiłem spust. Uderzyłem plecami o ziemię, tracąc na chwilę dech. Maszyna zapiszczała przeraźliwie i odsunęła się ode mnie. Po chwili wystrzeliła w moją stronę piłę. Uskoczyłem i znalazłem się przy wielkiej bramie elektrowni. Ten widok przeraził mnie najbardziej. Parę setek takich samych Mątw. Wszystkie uzbrojone w piły tarczowe, karabiny, działka, granatniki i wszystko co tylko się da. Za mną ustawiła się kolejna maszyna i gdybym w porę nie został ostrzeżony, zginąłbym. Kolejna seria, i maszyna leży na ziemi bez ruchu. Patrzę, gdzie reszta drużyny. Obydwoje, którzy pozostali, byli oparci o siebie plecami i ze swoich AK strzelali do Mątw które już dostały się do elektrowni. Jedna z maszyn rzuciła się na nich z góry. Wszystkie osiem pił kręciło się z ogromną prędkością. Gdy doleciała do Sida i Mike, zostawiła po nich tylko krwawe kałuże. Z zawrotną prędkością piły cięły ich na kawałki rozbryzgując wnętrzności po zniszczonych i niezniszczonych maszynach. Po podłodze i całej elektrowni. Zacząłem płakać a maszyny zwróciły na mnie uwagę. wiedziałem, ze to koniec. Mątwy które były na zewnątrz wystrzeliły w moją stronę granaty, pociski i całe to świństwo, jakie miały przy sobie. Zacząłem biec w przeciwnym kierunku, co chwilę wybuchało coś za mną lub przede mną. Maszyny które leciały za mną próbowały mnie dosięgnąć piłami. próbowałem znieść ten okropny ból, były to na szczęście tylko powierzchowne cięcia. I w końcu, jedna z nich przecięła mi nogę nad kolanem. Upadłem na twarz i i odwróciłem się na plecy. Jedna z maszyn nachyliła się nade mną i przyłożyła piłę do mojej twarzy. Nie wytrzymałem. Zemdlałem.
Obudziłem się parę godzin później, z tego co usłyszałem. Leżałem dalej wśród ruin a naokoło mnie leżały sterty maszyn. Byłem przysypany cała masą łusek i kurzy, popiło. Byłem poplamiony krwią. moje ubranie przesiąkło ta cieczą do suchej nitki. Dopiero gdy chciałem wstać, poczułem, że nie mam nogi. Zauważyłem, że ktoś podszedł do mnie. Byli to żołnierze, mundury także poplamione krwią, AK w dłoniach. Zanieśli mnie do jakiegoś szpitalu polowego, widać armia U.S. przybyła naszej grupie z pomocą. Mątwy przegrały, desperacja naszej armii pozwoliła nam wygrać te bitwę. Teraz, gdy ci to opowiadam, Seattle jest już głęboko wewnątrz Molocha. Do dziś zastanawiam się, co się stało z tamtą elektrownią. Ale nie chciałbym tam nigdy wrócić. wierz mi, synu, Moloch to najstraszniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek stanęła na drodze ludziom. I dalej stoi, a co najgorsze, to my się przed nią cofamy.
Sam Siebie Oceniam Na 3/10 - Naprawdę Mi Nie Wyszło ;/
Post został pochwalony 0 razy
|
|